DieRoten.pl
Reklama

Witajcie w ciężkich czasach*

fot. dieroten.pl
Reklama

Właściwie wszystkich kibiców Bayernu tytuł mojego felietonu może zdziwić, ale odnosi się on nie tyle do perspektyw sportowych klubu, co do naszego krajowego podwórka. Dawniej kibicowanie Bawarczykom w kraju nad Wisłą nie było skomplikowane. Świat jawił się w czarno-białych barwach. Polski fan piłki nożnej, poza nielicznymi wyjątkami, nie cierpiał Gwiazdy Południa i nic tego zmienić nie mogło. Dobrze pamiętam jaką cierpliwością należało się wykazać podczas codziennych futbolowych dyskusji. Po pojawieniu się telefonu komórkowego musiałem wyrobić w sobie odruch wyłączania go podczas transmisji Ligi Mistrzów, bo w przypadku jakiejkolwiek straconej bramki zawsze pojawiało się kilka lub kilkanaście drwiących sms-ów, przeszkadzających w oglądaniu spotkania. Jeśli zapomniało się o tym przy okazji któregoś z przegranych finałów liczba otrzymanych wiadomości rosła lawinowo. Oczywiście początkowo wszystko to co najmniej irytowało, drażniło jak kamyk w bucie, ale wraz z upływem czasu każdy się stopniowo uodparniał. Po paru latach komentarze znajomych wywoływały jedynie lekki uśmiech. Ba... ich brak budził nawet zdziwienie. Świat w którym kibice Bayernu raczej nie mogli liczyć na życzliwość innych stał się dla mnie czymś pożądanym ze względu na jasne reguły i czytelne podziały. Tu my, a tam cała reszta.

            Wraz z pojawieniem się w Dortmundzie polskiego trio opisana powyżej postawa wobec Monachijczyków została przez większość naszych dziennikarzy potraktowana jako patriotyczny obowiązek. Od tej pory gazety i internet zaczęły bombardować każdego opisami licznych zwycięstw słowiańskich Prus Dortmund nad podłymi Bawarczykami. Brak obiektywizmu irytował ponownie, bo często było się skazanym na obserwowanie meczu z polskim komentarzem. Jak się okazuje ostatnie miesiące i tygodnie dostarczają dowodów na rozpad tego, wcale nie najgorszego, stanu rzeczy. Po informacji o podpisaniu umowy z Pepem Guardiolą i zdobyciu potrójnej korony przez drużynę Juppa Heynckesa, Bayern przestał być przedmiotem żartów, a komplementy, fakt że zasłużone, zaczęły się sypać jak z rogu obfitości. Nie jestem przyzwyczajony do takiej sytuacji. Od pół roku jestem nią mocno zdezorientowany. Nie rozumiem dlaczego tak nagle mój klub stał się wzorem dla innych. Gdzie się podziały te wspaniałe Manchestery, Reale, Barcelony czy Borussie?

            Na szczęście od całkowitej utraty kontaktu z rzeczywistością starają się nas uchronić działacze piłkarskiej centrali, którzy robią co mogą, aby Złota Piłka, nagroda dla najlepszego piłkarza, podkreślam piłkarza, a nie snajpera, nie trafiła w ręce Franka Ribery`ego. Francuz o tym może zapomnieć, bo w ciągu ostatnich lat stała się ona tylko jednym z kółek w trybach machiny piłkarskiego marketingu. Nikt z osobistości reprezentujących UEFA czy FIFA nie może sobie pozwolić na utratę milionów euro w efekcie wyróżnienia brzydkiego Francuza, zamieszanego dodatkowo w aferę z prostytutką. Nie po to starano się sprowadzić całą współczesną piłkę do rywalizacji Messiego z Cristiano, żeby teraz ktoś inny okazywał się lepszy. Kim są jednak magnaci europejskiej piłki wobec nieubłaganego fatum? Ich wysiłki spełzną na niczym wobec w zasadzie pewnego przejścia do Monachium Roberta Lewandowskiego, co dla kibiców Bawarczyków w Polsce oznacza pojawienie się hordy barbarzyńskich wielbicieli Lewego. Czy słysząc zewsząd komplementy pod adresem ulubionego klubu czuliście, że jest już źle? Jeżeli tak, to nic bardziej mylnego. Źle dopiero będzie!

 

PS. Przepraszam za ewentualne niedoróbki, ale tekst popełniłem pod wrażeniem wczorajszego programu Cafe futbol i bez korekty wrzucam na stronę.

 

*Tytuł felietonu zapożyczyłem ze słynnego westernu z 1967 roku.

Źródło:
lybbard

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...