DieRoten.pl
Reklama

"Obcy"

fot.
Reklama

Po dwóch latach pobytu w Bayernie Mario Mandzukić ciągle musi zabiegać o uznanie. Mógł zostać królem strzelców Bundesligi, gdyby nie ktoś, kto jest tak samo dumny jak on: Pep Guardiola.

 

Kilka godzin przed tym, jak świat przestaje rozumieć jej brata, Ivana Maslov zaczyna płakać. Na kanale informacyjnym widzi zdjęcia z uwolnienia Ante Gotoviny, chorwackiego generała, który został skazany przez Trybunał Wojskowy w Hadze na 24 lata więzienia. Ivana przypomina sobie dzieciństwo: alarmy powietrzne, noce w bunkrach, ucieczka i życie w odosobnieniu.

Chwilę później na tym samym kanale widzi swojego brata. On nie płacze, on świętuje. Jedną ręką salutuje, drugą wznosi ku górze w charakterystycznym a zarazem kontrowersyjnym geście. W tym momencie świat przestaje rozumieć Mario Mandzukica

W ciągu dwóch lat w Monachium zdobył 33 bramki. Do zdobycia tytułu króla strzelców brakowało mu bramek w meczu ze Stuttgartem. Byłoby to odznaczenie dla dumnego napastnika, który tak bardzo walczy o uznanie. To walka, w której stale bierze udział.

Ivana Maslov wie, co sądzą media o jej bracie i nienawidzi tego. Napawa ją to przerażeniem. Jej młodszy brat przedstawiany jako zacięty wojownik, uparty buntownik, a przede wszystkim: jako nacjonalista.

Od listopada 2012, czyli od dnia, w którym uhonorował generała Gotovinę, Mario przestał pokazywać się w mediach, odmawiał wywiadów. „Pokazał swoją drugą stronę. Tę emocjonalną” – mówi Maslov – „i został za to ukarany”. Opowiada jak wzruszający był to moment dla niej i całej rodziny. Generał Gotovina uznawany jest za symbol niepodległości. W 1995 roku pozbył się serbskiej milicji z chorwackiej Krajiny. Później został skazany, gdyż w tej akcji zginęło ponad 300 Serbów.

„To, że Mario świętował jego uwolnienie było spontanicznym zachowaniem, dał się ponieść emocjom” – mówi Ivana – „nie myślał jednak o konsekwencjach”. Mimo to mówi, że Mandzukic nie interesuje się polityką, o czym sam wspominał. Po tym geście wycofał się z życia publicznego, bo czuł się bezbronny.

Historia Mario Mandzukica jest pełna konfliktów i problemów: z ludźmi, językiem, obcością i pobytem poza ojczyzną, stałym zagrożeniem i wyobcowaniem.

Gdy miał jedenaście lat zmuszony był uciekać z rodziną ze Slavonskiego Brodu do północnej Chorwacji. Wtedy to rozpoczęła się wojna serbsko-chorwacka. Starsza o cztery lata siostra wspomina ciągły strach przed wybuchami granatów, świstem pocisków i nocami spędzonymi w piwnicy. Ich ojciec, pomocnik montera, podjął decyzję o ucieczce za granicę. Wyjechali do Ditzingen, na północ od Stuttgartu. Wtedy po raz pierwszy Mario doświadczył jak to jest, żyć wśród obcych.

W szkole był wyśmiewany, bo nie mówił po niemiecku. Po południu wracał z płaczem do domu. Był bezbronny i zdany sam na siebie. Wtedy zaczął grać w piłkę i znów był sobą, znów się śmiał. „Na boisku zawsze jest śmiały. Jeden z tych, którzy w pojedynkach pokazują swoją siłę” – mówi Ivana – „jednak prywatnie potrzebuje spokoju”. Ona sama opisuje brata jako „spokojnego i nudnego faceta”, który nie lubi się otwierać. „Zdobywanie uznania pomaga mu jednak wychodzić z tej skorupy”.

 

Guardiola najpierw chwali, później nie zamienia ani słowa

Mandzukic przywykł, że musi walczyć o taki szacunek. W 1996 rodzina wróciła do Chorwacji i znów był wyśmiewany. Tym razem z powodu problemów z chorwackim. Ale grał w piłkę i wtedy wszyscy go podziwiali. Jako 19-latek wyprowadził się do Zagrzebia, gdzie był kompletnie sam, a radość dawała mu jedynie piłka. Później znalazł się w Wolfsburgu, gdzie był niedoceniany. Dopiero przeprowadzka do Monachium i zdobycie Ligi Mistrzów dało mu odpowiednią pewność siebie. Był wtedy nudnym, upartym, ale odnoszącym sukcesy gościem.

Po sezonie pełnym sukcesów do drużyny przybył Pep Guardiola.

Dumny Katalończyk trafił do Monachium z pomysłem na stworzenie drużyny, która gra możliwie jak największą liczbą zwrotnych zawodników. Według tej ideologii napastnik nie stoi w polu karnym, a udziela się na skrzydłach, w pomocy jest dodatkowym punktem dogrania piłki itd. W lipcu Guardiola powiedział Mandzukicowi, że ma za sobą wspaniały sezon, jednak nie wie czy znajdzie się dla niego miejsce w nowej drużynie. Mario był wtedy bardzo rozczarowany. W meczu testowym celebrował swoją bramkę przeklinając trenera.

Jednak prosty, dokładny styl Mandzukica spodobał się trenerowi. Chwalił go wielokrotnie przed całą drużyną. Dziękował Uliemu Hoeneßowi i Karlowi-Heinzowi Rummenigge za tak wspaniałego zawodnika. Sam napastnik odwdzięczał się bramkami, ale dalej był niepewny.

Madzu czuł się zdezorientowany, bo nie wiedział, jakie plany wiąże z nim Guardiola. Trener prawie z nim nie rozmawiał. Także o transferze Roberta Lewandowskiego, który tak jak Mario w 33 kolejkach ligowych zdobył 18 bramek. Mandzukic poczuł się odosobniony i nie mógł odnaleźć się w nowym systemie. Chciał brać udział w grze pozycyjnej, jednak często źle się ustawiał. Czekał w polu karnym, ale piłki do niego nie trafiały. Brakowało mu też dograń Philippa Lahma, który przestał grać na prawej obronie. Dlatego też stracił ochotę na granie w piłkę. Do tego doszedł błąd w meczu z Realem Madryt, po którym Sergio Ramos zdobył pierwszą bramkę.

Odkąd wiadomo, że w Bayernie będzie grał Robert Lewandowski, dużo mówi się o przyszłości Mario Mandzukica. Rummenigge mówił o przedłużeniu kontraktu. Do tej pory nie pojawiła się żadna oferta, nie zanosi się na żadne rozmowy, a kontrakt wygasa w 2016 roku. Nic nie mówi o tym nawet sam zainteresowany.  

Ivana Maslov nie wie, co zrobi jej brat po Mistrzostwach Świata. Ona sama ma nadzieje, że zostanie w Monachium. „Myślę, że będzie grał tam, gdzie uważa, że się go szanuje.” Tego nudnego, upartego faceta.

 

źródło: sueddeutsche.de

Źródło:
Yrttinen28

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...