DieRoten.pl
Reklama

Czy Bayern chce zniszczyć Borussię i innych rywali?

fot.
Reklama

Kiedy niecałe 2 tygodnie temu prezes Borussii Dortmund Hans Joachim Watzke stwierdził, że Bayern chce zniszczyć jego zespół, wyciągając z niego kluczowych zawodników, z pewnością poniosły go nerwy. W interesie Monachijczyków leży bowiem silna konkurencja, która stanowi o atrakcyjności ligi, a także zmusza Bawarczyków do wytężonej pracy i przemyślanych inwestycji. Chociaż w tym wypadku przesadził, nerwy Watzkego są zrozumiałe. Nikt nie lubi tracić czołowych graczy na rzecz rywala. Ale przecież musiał doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że każda drużyna, która wybija się w Bundeslidze, prędzej czy później może spodziewać się ze strony Bayernu oferty nie do odrzucenia.

Żeby nie brnąć w zbyt odległe czasy, możemy przyjrzeć się jedynie transferom Bayernu, jakie miały miejsce w latach dwutysięcznych, i tylko tym wewnętrznym, czyli z innej niemieckiej drużyny. Niektóre z nich, o małym znaczeniu i wartości, zostaną pominięte.
I tak po sezonie 1999/2000 do FCB przeszedł z Kaiserslautern Ciriaco Sforza. Lautern w tamtym czasie utrzymywało się w czołówce Bundesligi, a w sezonie 1997/98 zdobyło nawet mistrzostwo, wyprzedzając o 2 punkty właśnie Bayern. Szwajcar w swoim nowym klubie kariery nie zrobił, za to na pewno osłabił stary.

Kolejny sezon to kolejne nabytki Bawarczyków. Bracia Kovac, którzy w Niemczech na początku grali razem w Leverkusen, a potem rozdzielili się – Robert został w Bayerze, a Nico przeszedł do HSV – po to, by znowu spotkać się w Monachium. Ich kluby na pewno odczuły tę stratę, trudno powiedzieć jednak, by Bawarczycy poza pozyskaniem solidnych graczy mieli na celu także osłabienie przeciwników, bo te drużyny nie stanowiły wtedy zagrożenia (chociaż Aptekarze skończyli ligę na 4. pozycji). Inne wzmocnienie z tamtego okienka transferowego, Claudio Pizarro, to podobny przypadek. Włodarze FCB chcieli mieć w swoich szeregach młodego napastnika, który w drugim roku gry w Niemczech strzelił 19 goli. Jego klubu, Werderu, nie trzeba było celowo osłabiać, bo i tak nie był na tyle mocny by myśleć o nawiązaniu walki z Bayernem.

Transfery po sezonie 2001/02 to już jednak zupełnie inna bajka. Tym razem Bawarczycy mocno dali się we znaki Bayerowi, który w tamtym okresie zyskał przydomek Vizekusen, z powodu zajęcia 2. lokaty we wszystkich rozgrywkach – Bundeslidze, Pucharze Niemiec i Lidze Mistrzów. Zwłaszcza wicemistrzostwo w tej ostatniej zwróciła na klub z Leverkusen uwagę nie tylko w kraju, ale i całej Europie. Swój sukces okupili oddaniem do Monachium dwóch świetnych zawodników, Ze Roberto i Michaela Ballacka. A Bayern nie dość, że wzmocnił swoje szeregi, to jeszcze znacząco osłabił drużynę, która wyprzedziła ich w tabeli. Osłabił także drużynę, która w tabeli znalazła się tuż za nim, bo z Herthy wykupił Sebastiana Deislera, wielki talent niemieckiej piłki, który już wtedy zaczynał swoje perypetie z kontuzjami. To był jednak spektakularny transfer, podobnie jak 2 wspomniane wcześniej, a dyrektorzy Leverkusen z pewnością mogli powtarzać niedawne słowa Watzkego. Ale kto mógłby się oprzeć Bayernowi?

Aktywność FCB w następnym okienku transferowym skupiła się głównie na działaniach związanych ze ściągnięciem z Hiszpanii Roya Makaaya. Co prawda jest to transfer zagraniczny, ale również ma w sobie element kary dla drużyny, która zalazła Niemcom za skórę. Deportivo La Coruna przyczyniło się do kompromitacji Die Roten na międzynarodowej arenie, głównie za sprawą rzeczonego Holendra. Efektowne transfery na nic się zdały, Makaay zdobył na Stadionie Olimpijskim hat-tricka, w Hiszpanii dołożył jeszcze jedną bramkę, a Bayern z hukiem odpadł z Ligi Mistrzów. Ballack i Ze Roberto przekonali się, że gra dla FCB nie zapewnia z góry sukcesów.

Mimo tej wpadki w Champions League, następny sezon Bundesligi został podsumowany dalszym demontażem ekipy z Leverkusen. Bayer, który zajął wysokie, 3. miejsce, musiał pogodzić się ze stratą Brazylijczyka Lucio. Do kadry Bayernu trafił tez np. Torsten Frings z niezłego Dortmundu, a także Vahid Hashemian z rewelacyjnego Bochum, które zapewniło sobie grę w pucharach. Irańczyk mógł powtórzyć drogę Pizarra – napastnik z egzotycznej ligi po przybyciu do Niemiec wybił się w mniejszym klubie, by zrobić karierę w Monachium. Ale nie powtórzył, bo kariery nie zrobił, w czerwonym trykocie wystąpił raptem 9 razy, a 16 bramek strzelonych w tamtym roku dla Bochum pozostaje jego życiowym osiągnięciem.

Mistrzowski w omawianym sezonie 2003/04 Werder uniknął chwilowo ofert z Bayernu, ale co się odwlecze… Następnego lata do Monachium wyjechał obrońca Valerien Ismael, ważne ogniwo Bremeńczyków.

Okno transferowe po rozgrywkach w latach 2005/06 zaowocowało dwoma istotnymi przenosinami do Bayernu. Pierwsze wiązały się z Danielem van Buytenen, przybyłym z Hamburga, który przez cały sezon skakał po różnych pozycjach na podium Bundesligi, by ostatecznie zająć jego najniższy stopień. O ile w tym przypadku ktoś mógłby powiedzieć, że Bayern chciał sprowadzić na ziemię odważnie poczyniający sobie HSV, o tyle jeśli chodzi o drugi nabytek, nie może być o tym mowy – Kolonia spadła do drugiej Bundesligi. Za to ich zawodnik, Lukas Podolski, w wieku 21 lat miał już na koncie taką samą liczbę bramek w reprezentacji, a na dodatek ze świetnej strony pokazał się na Mundialu w swoim (?) kraju. Nic więc dziwnego, że Rekordmeister musiał pozyskać taki talent.

Po sezonie 2006/07 Werder, od którego mistrzostwa minęły co prawda 3 lata, ale który w tamtym okresie regularnie stawał na podium i był jedną z najgroźniejszych drużyn Bundesligi, musiał pogodzić się z odejściem do Monachium kolejnego zawodnika. Tym razem było to nawet bardziej bolesne, bo trzeba było pożegnać się z Miroslavem Klosem, królem strzelców sprzed roku, postacią bez wątpienia kluczową w planach trenera Schaafa. Być może on też w pewnym momencie pomyślał, że Bayern umyślnie niszczy jego zespół. W tym przekonaniu mógł go utwierdzić transfer dokonany podczas następnej przerwy letniej – Tim Borowski został ściągnięty do Bayernu tylko po to, by po roku wrócić do Bremy. Innym wzmocnieniem Bawarczyków na sezon 2007/08 był wzięty z relegowanej do niższej ligi Marcell Jansen. Przypadek podobny do Poldiego – Bayern odkupił od spadkowicza młodego, perspektywicznego zawodnika, reprezentanta kraju.

Rozstrzygnięcia Bundesligi 2008/09 spowodowały, że Die Roten postanowili wzmocnić swoją formację ofensywną. Ofiarą padł Stuttgart, który stracił Mario Gomeza, świetnego napastnika o średniej ok. 0,5 bramki na mecz. Znaczna część z tych goli pomogła Szwabom zdobyć 2 lata wcześniej mistrzostwo, a i teraz zdobyć wysokie, 3. miejsce, tuż za Bayernem. Drugim transferem był Ivica Olić, wzięty za darmo z mającego w perspektywie grę w europejskich pucharach Hamburga.

Luiz Gustavo był jedynym zakupem Hoenessa i spółki na sezon 2010/11. Jego Hoffenheim furorę robiło rok wcześniej, jadąc na zimowe obozy przygotowawcze jako lider tabeli, a ostatecznie, po części z powodu kontuzji najlepszego strzelca, lądując na i tak wysokim, 7. miejscu.

Po roku Bayern przeprowadził, patrząc z dzisiejszej perspektywy, jeden z najważniejszych transferów spełniających przyjęte przez nas kryteria. Między słupki wstawił Manuela Neuera. Bramkarz Schalke ze swoją drużyną wystąpił w półfinale Ligi Mistrzów, był tez podstawowym graczem fenomenalnej reprezentacji Niemiec na Mistrzostwa Świata w RPA. Mimo takiej ostoi w bramce, Koenigsblauen zajęli wtedy dopiero 14. miejsce w lidze, nie ma się więc co dziwić, że gracz o możliwościach Manu zdecydował się na przeprowadzkę.

Zakupy na sezon 2012/13 obejmowały m.in. Dantego i Mandżukicia, a zatem obrońcę 4. zespołu i czołowego napastnika nieco gorszego Wolfsburga (12 bramek i 9 asyst w ostatnim roku w drużynie Wilków).

Następne transfery to te, które aktualnie wzbudzają tak wiele emocji. Mario Goetze i Robert Lewandowski. Najnowsze transakcje Monachijczyków wskazują na to, że ten klub chce być jeszcze lepszy, szuka nowych rozwiązań i świeżej krwi. Nie chodzi o granie na nerwach prezesowi Watzkemu, nawet jeśli taki efekt przy okazji uzyskano. Być może Monachijczycy niektóre swoje transfery czynili pochopnie, ale Goetze i Lewandowski to już wielkie nazwiska, przychodzące z drużyny, która zdobyła mistrzowską paterę 2 razy z rzędu, na co Bayern od lat nikomu nie pozwalał. Mało tego, mogli pozbawić Bawarczyków upragnionego tryumfu w Lidze Mistrzów. Przy takich osiągnięciach trudno się dziwić, że najsilniejsze kluby, nie tylko FCB, pilnie obserwują graczy w żółto-czarnych strojach. Oczywiście teraz szefowie BVB, a wcześniej Werderu czy Bayeru, woleliby zatrzymać swoich podstawowych graczy. Ale jeśli nie Bayern, to prędzej czy później ofertę złożyłby inny, zapewne zagraniczny klub. Przykładem niech będzie Wolfsburg, który po zdobyciu mistrzostwa do Bayernu nie oddał nikogo, co nie uchroniło go od straty choćby Edina Dżeko.

A zresztą, czy swojego najlepszego gracza lepiej puścić za granicę niż sprzedać do Bayernu? Z jednej strony wzmacnianie i tak najmocniejszej już drużyny się nie opłaca, a z drugiej… No właśnie, Bayern ma taką pozycję w Niemczech, że co to za różnica? Na brak klasowych zawodników i tak nie będzie narzekał, bo nawet w gorszych latach potrafił robić spektakularne transfery. Zawsze sobie jakoś poradzi. A wyprzedając gwiazdy poza Bundesligę, prowadzi się do spadku jej atrakcyjności, a co za tym idzie, osłabia swoją kartę przetargową w przyszłych negocjacjach. Poza tym niemieccy piłkarze sami często marzą o grze z monachijskim herbem na piersi, to naturalne przy jego historii. Nie można trzymać ich na siłę w ekipach, w których się duszą, które stały się dla nich zbyt ciasne. Wreszcie, sprzedaż wyróżniającego się zawodnika zawsze będzie na początku traktowana jako osłabienie, ale na dłuższą metę może wyjść klubowi na dobre. Pod warunkiem rozsądnego zainwestowania zarobionych pieniędzy. Ogromnych pieniędzy, bo w końcu w omawianym okresie księgowi Bayernu przelali na konta Borussii ok. 50 mln, Leverkusen niecałe 40 mln, a Werderu ponad 30 mln euro. O to, co zrobić z tak ogromnymi kwotami, szefowie tych klubów muszą już zadbać sami.

autor: Andrzej Baranowski

Źródło:
zachar

Komentarze

Trwa wczytywanie komentarzy...